Niezłomni, bo nigdy nie złożyli broni. Śmierć była im niestraszna. Wyklęła ich prosowiecka władza, a nawet potępił Episkopat. Gdy kończyła się wojna na polskich ziemiach z sowieckim reżimem walczyło od 80 do 100 tys. uzbrojonych partyzantów.
1 marca 1951 r. został wykonany wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. 21 października 1963 r. w zakrojonej na dużą skalę obławie z bronią w ręku zginął osamotniony Józef Franczak „Lalek”, ostatni z niezłomnych. Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” jest świętem państwowym od 2011 r.
Ziemia w widłach Wisły i Sanu jest obficie skropiona krwią Wyklętych. Stąd wszak pochodził Hieronim Dekutowski „Zapora”, którego szczątki kilka lat temu znaleziono „na Łączce” przy warszawskim więzieniu na Mokotowie. Tu ze swoimi oddziałami operował Franciszek Przysiężniak „Ojciec Jan”. Krwawe boje toczył Józef Zadzierski „Wołyniak”. Męczeńską śmierć w więzieniu na Montelupich w Krakowie poniósł Tadeusz Gajda „Tarzan”, który od 5 lat ma grób na cmentarzu w Rozwadowie. W grobowcu czeka jeszcze miejsce na Józefa Gajdę, jego ojca, którego kaci z UB zastrzeli na Zamku w Rzeszowie.
To o nich jest wystawa w Miejskiej Bibliotece Publicznej. To o ludziach niezłomnych, nieustraszonych i wyklętych można przeczytać w coraz to szerszym księgozbiorze.