… to tytuł wystawy eksponowanej od 9 maja w MBP z okazji Tygodnia Bibliotek.
„Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz na świecie” – rzekł kiedyś Gustave Flaubert. Znany pisarz francuski jeżeli się przemieszczał, to najwięcej w sferze duchowej, ale już jemu współcześni i pokrewni w piórze znajdowali czas na podróżowanie i opisywanie poznanego świata.
„Listy z podróży” to nic innego, jak książki wydawane po lub nawet w trakcie wojaży. Czymże innym, jak nie listem z wycieczki na Krym Adama Mickiewicza są „Sonety krymskie”. Juliusz Słowacki poza granice carskiej Rosji wyjechał jako emisariusz powstańczego Rządu Narodowego i zasmakował w podróżach. Świadczy o tym chociażby jego „Podróż z Neapolu do Ziemi Świętej”. Henryk Sienkiewicz to już zupełnie „inna bajka”. Najpierw był korespondentem Gazety Polskiej i z kartą dziennikarza przemierzał Amerykę Płn. i Afrykę. Z wojaży tych zostały m.in. „Listy z podróży do Ameryki”, ale nie tylko. Czy powstałoby znane wszystkim dzieło „W pustyni i w puszczy”, gdyby „polski Odyseusz” na własne oczy nie zobaczył Afryki? Jak Staś Tarkowski czarny Kontynent zwiedzał ze strzelbą na ramieniu, ale w zanadrzu miał dobry aparat fotograficzny i listy polecające na wszelki wypadek. Reportaże – pomijając oczywiście książki – Sienkiewicza biły rekordy popularności, ale już wtedy rodził się nasz kolejny wielki podróżnik. Antoni F. Ossendowski był tyleż zawadiaką, co wielkim pisarzem i podróżnikiem. Przemierzył cała Rosję, znał się z admirałem Aleksandrem Kołczakiem i poznał ostatniego chana Mongolii. Dziś znany jest głównie z beletryzowanej opowieści o Leninie, a on przecież w podróży spędził całe życie, a to zakończył w bardzo tajemniczych okolicznościach. I jeszcze John Steinbeck. Życie mu się różnie układało, wielu zazdrościło mu nagród Nobla i Pulitzera, ale autor „Gron gniewu” w wieku 58. lat wyruszył w swoją podróż życia po Ameryce. Do kampera zabrał tylko psa Charley’a i z tego wypadu mamy dziś „Podróże z Charleyem” oraz zastępy następców, którzy co roku jadą śladami amerykańskiego noblisty. Bo jak on sam mawiał, „świat można poznać dopiero, gdy się zjedzie z głównych dróg.”